Rabarbar jak złoto!
Rabarbar, serio, nie pomidor, tylko taki kompot, że aż wyciągamy szorty z szafy!
Skąd my bierzemy te pyszne kawy? Tę na przykład z regionu Gichugu w Kenii. Producenci najpierw zbierają wiśnie ręcznie, potem transportują do stacji myjącej, gdzie sortuje się je przed obróbką. Potem owoce trafiają leja z wodą z pobliskiej rzeki – Mukengerii, a następnie zdejmuje się z nich skórkę za pomocą maszyn, zmywa z nich miąższ i odławia ziarna o zbyt małej gęstości. Ziarno fermentuje w wodzie przez noc, po czym jest myta i trafia do suszenia na słońcu. Końcowym etapem jest pozbawienie aksamitnej skórki – tzw. parchmentu i leci do nas.
Kenia produkuje głównie kawy myte, niezmiennie, niezależnie od mody. I dobrze – to działa pięknie od lat, a nic nie zastąpi kubka soczystej, rabarbarowej, pachnącej latem Kenii.
Rany, jaki tu jest rabarbarek, to my nawet nie.