Kto wypija ostatki, ten jest piękny i gładki.
Żadne coke zero, żadne original – Ethiopia Koke, to jest dopiero napój legenda.
To ostatnia kawa z przedostatnich zbiorów – trafiła do nas z Etiopii przez Czechy. Importer zostawił nam masę próbek, wybraliśmy trzy najwybitniejsze. Jedną z nich zostawiliśmy sobie na deser – więc załóżmy, że zjedliście już obiad, bo właśnie przyszedł czas na odpalenie tego rarytasika.
Ethiopia Koke to super dżemowata, bardzo kwiatowa kawa. Spośród wszystkich Etiopii, ta naprawdę ma wypastowane buciki i dobrze skrojony garnitur (żaden tam po starszym bracie). To wszystko, co znasz i lubisz, ale podkręcone – jak Twój ulubiony album w edycji limitowanej z bonus trackami. Mój majowy faworyt!