Tu dla Ciebie pomahańcza!
FAKE FERMENTATION, czyli HAYB znów wpienia ortodoksów.
Pamiętamy nasz pierwszy raz, bo to było tego lata. Kiedy zaczynaliśmy trochę nieśmiało, nie wiedzieliśmy, czy to dobrze, że tak robimy. Sami ledwo zdążyliśmy spróbować, bo to był taki sztos, że z butów wywalały te owocki, pachniało tym nawet u sąsiadów, jak się w chałupie zaparzyło. Tym razem FAKE FERMENTATION rzuca pomarańczami, jest tak intensywnie, że nawet zielone pachnie jak oranżada!
To jest w ogóle jeszcze większe bezeceństwo niż ostatnio, bo ziarno jest jeszcze grubsze niż ostatnio.
Znaczy serio, to jest BARDZO GRUBE:
- Pink Bourbon,
- z oceną 89+,
- w obróbce honey anaerobic,
- i tzw. FAKE FERMENTATION.
Taką zabawę szanujemy, to jest odpinanie wrot na grubo, jak nasze sypanie świetnych kawek do beczki. Jaramy się tym!
Droga do sukcesu rozpoczęła się od odmiany Pink Bourbon, która sama w sobie jest ma już bardzo dobrą prasę w świecie speciality. Po zdarciu skórki, pozostawiono pulpę na ziarnie (tak, jak się to robi w obróbce honey). Następnie do fermentacji beztlenowej, która trwała 72 godziny, dorzucono pulpę z dojrzałych pomarańczy i drożdże winiarskie (dla lepszej kontroli nad fermentacją), a w ogóle to pomarańcze wyrosły na tej samej farmie, co kawka – także wiesz, świeżuchne pyszności! Grubiutko? Owszem!
Na koniec jeszcze ziarno wyjęto z wiśni i cyk na łoża razem z pomarańczkami, żeby osiągnąć odpowiednią wilgotność i żeby jeszcze więcej tego dobra tam weszło.
Kawka wyrosła na farmie Villarazzo, której właścicielem jest Jairo Arcila – warto zapamiętać, bo już widzimy do jakich cudowności ten człowiek jest zdolny. Mieliśmy od niego Competition i to był dłuuuuuugo fermentowany anaerobic (i to był przekot), chłop wie, jak się robi robotę.
Kurka, lubimy go coraz bardziej… i jeszcze w tym sezonie będziemy powtarzać!
