Przede mną kawa, którą znam…
Którą ja wybrałem sam…
Bo wiedziałem, że siądzie jak złoto. Wy też to z resztą powinniście wiedzieć. Kawy z tej kooperatywy znamy od lat i stale są naszym numerem jeden – mogliście je spotkać m.in. w Sie Przelewa Owoc. W zeszłym roku odwiedziliśmy z Wiktorem tę kooperatywę i w końcu poznaliśmy się z właścicielami. Gadaliśmy o robocie – żadne nudy – bo ogrom pracy, jaki jest włożony w dowiezienie tej jakości, zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Kawy w tej kooperatywie są sortowane i selekcjonowane – tak, aby finalnie zostały tylko te najbardziej czerwone wiśnie – pięć razy. Pięć kurde razy. Przy każdym zbiorze. Wszystko tam chodzi jak zegarek: gdy cuppowałem te ziarna, które zaraz sobie zaparzysz, porównałem moje notatki z pierwsza partią Rwandy Rushashi jaką kupilismy od importera 1000 Hills. Jak się okazało, spisałem wówczas te same nuty sensoryczne ,co tym razem po latach. Jestem skalibrowany sam ze sobą – to dobry znak, ale jeszcze lepsze jest to że te kawy trzymają jakość od lat! Jaram się na maksa, bo to klasyczna myta kawa, idealna na ciepło i do parzenia na zimno. Myślę, że mamy tu singiel lata!