Los Pirineos? Tak, kochamy. Jeszcze jeden lot, proszę!
Mówiliśmy raz, mówiliśmy dwa, powiemy jeszcze trzeci, żeby się utrwaliło. Kochamy kawy z Los Pirineos i zarządzającego farmą Diego Baronę całujemy po rączkach za wybitne kawki.
Udało nam się dostać od niego jeszcze jeden lot – tym razem w obróbce Black Honey. Ciekawostka polega na tym, że obróbce podległo ziarno z odmiany SL 28. Czyli kenijskiego klasyka. Gdzie Kenia, gdzie Salwador?! Oby w Twoim kubku, bo jest co przelewać. Jak na afrykańską odmianę przystało, mamy tu moc soczystości z dodatkowo podkręconą słodyczą, która udało się uzyskać dzięki słodkiej obróbce. Po umyciu ziarna fermentowały beztlenowo w beczkach aż przez 72 godziny i to czuć. Po procesie fermentacji kawę przeniesiono do zacienionych suszarni, gdzie suszono ją razem z miąższem, który na niej pozostał, przez 45–50 dni.
Gdyby ta kawa była instrumentem, to była by idealnie nagłośnioną stopą na dobrym koncercie. Punch, soczystość, pełnia wrażeń. Wsłuchaj się!