Tak jak kiedyś brałem w ciemno (prawie) wszystkie kawy o odmianie Pink Bourbon do naszej oferty, tak teraz mam z odmianą Wush Wush. To chyba mój faworyt. No dobra, jeden z. Wush Wush jest często bardzo kwiatowy, ale też soczysty.
Za tą kawcią stoi pokoleniowe doświadczenie, ale pod wszystkim podpisuje się John Hurtado, który dorastał na farmie swoich rodziców, ale jako nastolatek zdecydował się wyemigrować do Stanów. Zmęczył go jednak amerykański sen i powrócił na farmę po 30 latach za wielką wodą. Farma położona jest między trzema wodospadami, a jak wiadomo woda przy uprawie kawowca to atut, którego mama ziemia nie rozdaje po równo. Być może dzięki temu owoce na farmie Johna są tak zdrowe i słodkie. Kawcia poddana jest 72 godzinnej beztlenowej fermentacji. Jak dla mnie ta obróbka plus nasz wypał zaowocowały smaczkiem przypominającym miód pitny, morele, czy dojrzałe kiwi.
Jest więc słodziutko, ale i buzzy leciutko!